WPROWADZENIE do GERMANISCHE HEILKUNDE®

dr med. Ryke Geerd Hamer

Tzw. chemioterapia

Ewa Leimer

“Federalny Sąd związkowy orzekł, że... praktykowana przez większość lekarzy oraz szpitali terapia, nie ma naukowych podstaw, ponieważ przyczyny tej choroby (uwaga tłumacza: choroba nowotworowa) w dalszym ciągu są nieznane, co nieuchronnie prowadzi do konkluzji, że każdy rodzaj terapii choroby nowotworowej ma charakter eksperymentalny i jest  pozbawiony wszelkiej medycznej słuszności..”

(fragment wyroku z dnia 2 grudnia 1981 roku IV a ZR  206/80 VersR 1982, 285 pod III 4)


Czy leczenie o charakterze eksperymentalnym można nazwać terapią -

skąd pochodzi i czym właściwie jest chemio-"terapia" ?

źródła poniższych fragmentów:  Krebsmafia /2 Das Tagebuch der Chilly Ant
oraz http://oncol.am.lublin.pl/

Pod pojęciem chemioterapia rozumie się leczenie chorób infekcyjnych i nowotworowych przy pomocy chemicznych substancji. Pojęcie to zapoczątkował w 1906 roku Paul Ehrlich, który opisał leczenie chorób zakaźnych przy pomocy metod, które są skierowane bezpośrednio na czynnik wywołujący chorobę. W leczeniu chorób zakaźnych środki te nazywane są antybiotykami, a w leczeniu raka raka, cytostatykami.

Jak działa chemioterapia?

Leki przeciwnowotworowe (cytostatyki) zakłócają zdolności podziału i mnożenia się komórek nowotworowych jak również komórek zdrowych. Komórki poddane działaniu leków najpierw ulegają uszkodzeniu, a następnie giną. Cytostatyki są przenoszone przez krew i dzięki temu mogą dotrzeć do komórek nowotworowych w obrębie całego organizmu. Niestety chemioterapia wywiera także wpływ na komórki prawidłowe w organizmie - wówczas czasami mamy do czynienia z nieprzyjemnymi skutkami ubocznymi. Wskaźniki wyleczeń są różne, zależą one od typu nowotworu. W przypadku niektórych nowotworów wyleczenie jest mało prawdopodobne - chemioterapię stosuje się, aby zmniejszyć guz, przedłużyć życie oraz złagodzić dolegliwości. 

 Działanie chemioterapii w obrazach pacjenta:

Początki walki przeciwko “rakowi”

Chemiczna walka przeciwko rakowi zapoczątkowana została podczas pierwszej wojny światowej. W owym czasie po raz pierwszy praktycznie wypróbowano chemikalia, które dzisiaj daje się pacjentom chorym na raka w formie tabletek czy ampułek. Ale wówczas nie miało się na myśli raka, tylko nieprzyjaciela. Środek ten był niczym innym jak gazem musztardowym, iperytem, żółtym krzyżem, nazywanym tak przez armię (nazwa ta pochodzi od napisu na opakowaniu). Kto tę truciznę zainhalował, zmarł w strasznych męczarniach. Podczas drugiej wojny światowej odkryto, że gaz ten atakuje przede wszystkim szpik kostny oraz system limfatyczny, a więc te organy, w których są  produkowane oraz magazynowane białe ciałka krwi. Ponieważ w przypadku  leukemii oraz raka węzłów limfatycznych miał miejsce nie dający do skontrolowania przyrost białych ciałek krwi, zaczęto tą broń chemiczną stosować w walce z tym rodzajem raka - środek ten (w stałej i płynnej formie) nosi nazwę LOST, od nazwisk ich wynalazców: Lommel i Steinkopf. Wiele dzisiaj stosowanych tzw. lekarstw jest chemicznie przekształconą wersją ówczesnej broni chemicznej. W użyciu są również trucizny pochodzące z roślin oraz grzybów.  

Czym jest iperyt?

Kolejną grupę chemicznych środków bojowych jest iperyt będący środkiem parzącym, zastosowany również przez Niemców pod Ypres w 1917 roku. Jest to bezbarwna, oleista ciecz o zapachu musztardy, wrząca w 217°C. Ten wysoki punkt wrzenia sprawia, że zaliczamy go do substancji trudno lotnych, utrzymujących się przez kilka dni w miejscu skażonym. Jest to groźna trucizna ustroju, wywołująca głębokie i trudno gojące się rany, uszkodzenia oczu i dróg oddechowych. Jej oddziaływanie pojawia się dopiero po upływie kilku godzin. Tylko w marcu 1918 roku Niemcy wystrzelili w kierunku trzeciej armii angielskiej około 250 tysięcy pocisków z iperytem. Straty wywołane zatruciem tą substancją były olbrzymie, a wielkie cierpienia spowodowane ciężkimi oparzeniami oddziałały deprymująco na żołnierzy.
Iperyt oraz inny środek z tej grupy - Luizyt - zastosowano w czasie wojny włosko-abisyńskiej, co spowodowało masowe i ciężkie poparzenie nie tylko żołnierzy, lecz również ludności cywilnej. Obydwa środki przenikają szybko przez odzież i obuwie, przeto dla ochrony przed nimi trzeba stosować specjalną odzież ochronną.

Pochodne tych "cudownie skutecznych" trucizn w zastosowaniu Port-Ja Cath u 4-miesięcznej dziewczynki

W obliczu wymienionych danych przytoczone poniżej zarządzenie staje się dla nas zrozumiałe, że :"...Ażeby pacjenta dodatkowo nie niepokoić, można zrezygnować z noszenia maski ochronnej, jeżeli jest się pewnym, że nie dojdzie do tworzenia się aerosolu..."

Zarządzenie kanclerza federalnego Austrii (Sekcja Higieny Publicznej, z 13 lutego 1990)

Czy chemioterapia wpłynie na codzienne życie?
Pomimo występowania skutków ubocznych w trakcie chemioterapii, wielu chorych jest w stanie prowadzić normalny tryb życia. Nawet jeśli czują się źle w trakcie kolejnego kursu leczenia, to przeważnie poprawa samopoczucia jest możliwa w okresie przerwy między kolejnymi kursami. Można wtedy powrócić do normalnej aktywności.

Czy chemioterapia spowoduje niepłodność?
Występowanie niepłodności w następstwie chemioterapii nie jest regułą, ale niektóre leki mogą wywołać takie powikłanie. Niepłodność bywa przejściowa lub trwała w zależności od tego, jakie leki są stosowane. Problem ryzyka wystąpienia niepłodności musi być przedyskutowany z lekarzem przed rozpoczęciem leczenia. Istotne może być także uczestnictwo w tej rozmowie partnera.

W trakcie leczenia chemicznego należy wystrzegać się zajścia w ciążę. Kobieta leczona cytostatykami lub partnerka  mężczyzny poddanego leczeniu może zajść w ciąże, dlatego należy stosować środki zapobiegające ciąży, ponieważ cytostatyki mogą doprowadzić do uszkodzenia płodu. Lekarz powinien doradzić najlepszy sposób antykoncepcji.  

Olivia Pilhar bezpośrednio przed i w trakcie chemioterapii

…Chemioterapia jest leczeniem bardzo toksycznym, niszczącym poza komórkami nowotworowymi również prawidłowe komórki organizmu…

A co na to mówią statystyki?
Wykres przedstawiający „szansę” na przeżycie przy pomocy chemio-pseudo-terapii w ostatnich 26-siu latach 

Inaczej wygląda wykres obrazujący nieprzerwalny wzrost obrotów z handlu cytostatykami:

Kilka cytatów z prasy:

Hossfeld (kierownik Oddziału Onkologicznego i Hematologicznego Hamburskiej Kliniki Uniwersyteckiej w Eppendorf): Decyzja o zastosowaniu takiej terapii (komentarz: wysoce dozowanej terapii) nie zostaje podjęta u nas przy stole. W tym celu istnieje przy każdym Uniwersytecie Komisja do spraw etyki, która składa się z jurystów, teologów, lekarzy i psychologów.

Der Spiegel: Również przedstawiciele pacjentów?

Hossfeld:  Pacjenci nie mają swojego przedstawiennictwa. Być może spotka się to z pana krytyką, ale nie jest mi wiadomo, żeby gdziekolwiek na świecie istniała komisja do spraw etyki, do której należeliby również pacjenci.


Fragment z ; Krebsmafia /2 Das Tagebuch der Chilly Ant
Według onkologa Huhna, co dziesiąty pacjent umiera w pierwszych tygodniach  wskutek działań ubocznych, spowodowanych zastosowaniem chemicznego leczenia.
Żródło:Der Spiegel nr 26/1987:  Ein gnadenloses Zuviel an Therapie / Bezlitonie za dużo terapi


Do przemyślenia zmusza fakt, na który wskazują ankiety, iż wielu onkologów nie pozwala na sobie przeprowadzać chemoterapii...
Fragment z: Chemotherapie fortgeschrittener Karzinome eine kritische Bestandsaufnahme; /Chemoterapia zaawansowanych raków? ? krytyczne  Ulrich Abel, Tumorzentrum , Heidelberg


Grupa pacjentów chorych na raka odmówiła jakiejkolwiek terapii. Po sprawdzeniu, kim byli członkowie tej grupy, którzy odmówili tego rodzaju leczenia, wyszło na jaw, że były to przede wszystkim ofiary holokaustu. Reakcja, która miała miejsce po zastrzyku, utrata włosów, wymioty, zapach medykamentów, to wszystko przypominało pacjentom pobyt w obozie...
Zródło: Die Presse, 20. 10. 1996 :  Holokaustopfer mit Krebsleiden: Warum Betroffene aufgeben


Medycyna szkolna jest zdania, że znalazła środek-truciznę, przy pomocy której może prowadzić terapię niektórych rodzajów raka, jak np. w różnych rakach węzłów limfatycznych, morbus Hodgkin, leukemii, mięśniakach, czy nowotworach komórek zarodkowych u mężczyzn. Te rodzaje raka nie stanowią nawet 10% wszystkich przypadków rakowych. Pozostała część to raki różnych narządów, których medycyna szkolna nie jest w stanie leczyć nawet przy pomocy operacji, ponieważ wytworzyły one już metastazy, albo ponieważ po zabiegu ponownie się pojawiają. Nawet  jeżeli pod wpływem chemoterapii wielkość nowotworu początkowo ulegnie redukcji, czy nawet dojdzie do przejściowego jego zniknięcia, to nie zawsze oznacza to coś dobrego. Medycyna szkolna tłumaczy to zjawisko istnieniem resztek, uodpornionych komórek nowotworowych, które rosną  jeszcze szybciej niż poprzednio.
Cofanie się nowotworu nie ma również nic wspólnego z faktem, że pacjent przeżyje... Statystyki medycyny szkolnej wskazują na to, że  tylko ci pacjenci dłużej żyją, u których chemioterapia nie poskutkowała, tzn. rak na nią nie zareagował.
Fatalnym błędem jest fałszywa interpretacja pojęcia tzw. remisji, a więc chwilowego zniknięcia nowotworu. Ten widoczny, łatwy do zaobserwowania zanik nowotworu zostaje błędnie powiązany ze zmniejszającym się stopniem jego złośliwości oraz z większą szansą pacjenta na przeżycie.
Jest to fałszywa interpretacja remisji nowortwów, możliwa tylko na podstawie doświadczeń przeprowadzonych wyłącznie w warunkach laboratoryjnych.
Podczas 6-cio miesięcznego leczenia pacjent spędził kilka tygodni w szpitalu, ogromnie stracił na wadze oraz czuł się w końcu o wiele gorzej jak na początku terapii, ale udało mu się z dużą porcją szczęścia przeżyć terapię. Nie oznacza to, że jego szansa na przeżycie z tą chorobą się polepszyła. Mimo tego przypadek taki traktowany jest jako sukces, ponieważ lekarze mogli  powiedzieć że "nowotwór się zmniejszył"( według Gallmeiera).
Zródło: Spiegel, nr 26/1987, Ein gnadenloses Zuviel an Therapie?


W rozmowie pomiędzy lekarzem a pacjentem występują bardzo często nieporozumienia. Onkolog mówi o sukcesie albo o remisji (zaniku), a pacjent słyszy że wyzdrowieje, albo przynajmniej przedłuży mu się życie. W celu przyniesienia ulgi zmniejszenie nowotworu poprzez chemoterapię jest naturalnie sensowne. Jednakże błędnie uważa się, że zmniejszenie nowotworu jest jednoznaczne z przedłużeniem życia. Często lekarz jednak wierzy w takie działanie terapii. Przyczyna: sukcesy osiągane przy pomocy chemoterapii są  przedstawione na kongresach i w prasie korzystniej, jak ma to miejsce w rzeczywistości. Badaniom wskazującym na pozytywne wyniki poświęca się więcej uwagi. Nawet wówczas, gdy w pojedyńczym przypadku rezultaty badań działają otrzeźwiająco źle, to sukces może być jednak możliwy.
Lekarz chce pomóc i boi się utraty autorytetu jako specjalista, jeżeli przed pacjentem przyzna swoją bezradność. Przeprowadzenie chemoterapii jest często dużo łatwiejszą rzeczą, jak poinformowanie chorego o granicach możliwości sztuki lekarskiej. Chorzy na raka życzą sobie wyraźnie przeprowadzenia terapii. Oni chcą aktywnie działać i za wszelką cenę chcą walczyć z chorobą. Nikt nie chce, żeby mu zarzucono, iż nie spróbował wszystkich możliwości w walce z rakiem. Nawet pacjenci, którzy odrzucili początkowo chemoterapię, akceptują ją po jakimś czasie, gdyż nie widzą żadnej innej możliwości, która by im w tej walce pomogła ( uwaga autorki: przede wszystkim wówczas, gdy pacjenta nie poinformuje się o wszystkich możliwościach postępowania).
Chemioterapia nie jest jedyną drogą w walce z rakiem. Według naszych wyników badań, pacjenci leczeni psychoterapeutycznie czy uprawiający sport, oraz ci, którzy przestawiają swój sposób odżywienia, wzmacniają swój system immunologiczny i przez to żyją przeciętnie dłużej, jak pacjenci, którzy otrzymali chemoterapię?
Zródło: Spiegel, nr 26/1987, Ein gnadenloses Zuviel an Therapie?


Zauważylimy, że w większości zaawansowanych przypadków nowotworowych nie ma żadnych podstaw do przyjęcia, że chemioterapia wpływa pozytywnie na przedłużenie życia pacjenta. Można to ostrzej sformułować; do tej pory onkologia nie posiada bezspornych naukowych podstaw dla praktykowanej  cytostatycznej terapi. Jest jeszcze gorzej; z powodów etycznych staje się w międzyczasie rzeczą prawie niemożliwą, nadrobienie tego braku podstaw i badań, gdyż z trudnocią można sobie wyobrazić, żeby onkolodzy planowali przeprowadzenie porównań z nieleczonymi pacjentami, albo z pacjentami, których leczenie nastąpiło z opóźnieniem. Nawet jeżeli do tagiego planowania by doszło, to nie będzie ono popierane poprzez komisje etyczne. W ten sposób teza o działaniu chemoterapii przybiera charakter dogmy. Zródło: 'Verlängert die zytostatische Chemotherapie das Überleben von Patienten mit fortgeschrittenen epithelialen Tumoren?', DDr. Ulrich Abel, Tumorzentrum Heidelberg (tłum. Autorki Czy zytostatyczna chemioterapia przedłuża życie pacjentów cierpiących na nowotwory o charakterze nabłonkowym ??  dr dr Ulrich Abel, Centrum nowotworowe w Heidelbergu)



A co na to wszystko lekarze? 

Litografia Webera "W dobrej wierze": wątpliwa wspaniałość lekarzy z magazynu Spiegel, nr 43/1980: Pogrzebane iluzje

Jeżeli w języku niemieckim ktoś chce powiedzeć, że nie ma o czymś pojęcia, to może użyć idiomu: "Ich bin Hase, ich weiß nichts", który w języku polskim brzmi: "Jestem zając, nic nie wiem".  

Litografia wykorzystuje ten idiom dla zilustrowania nieświadomości lekarzy odnośnie ich "leczenia" chemią.