WPROWADZENIE do GERMANISCHE HEILKUNDE®

dr med. Ryke Geerd Hamer

Tzw. system immunologiczny

Jeżeli mikroorganizmy nie są żadną armią wrogów, tylko armią przyjaciół, (symbionty) która sterowana jest przez organizm według określonego planu, to czym jest w takim razie tzw. system immunologiczny?  Podobno jest to armia “komórek, mających na celu niszczenie”, T-limfocyty, itd. wspomagana przez cały szereg reakcji w osoczu krwi. Możnaby postawić inne pytanie: Co wobec tego - przy zrozumieniu Germańskiej Nowej Medycyny - pozostaje po systemie immunologicznym? Odpowiedź: tylko fakty, ale żaden system. Nazwa “system immunologiczny” - to bezkształtne, niezdefiniowane określenie, którego bez zastanowienia używa się przy każdej okazji: raz w fazie aktywnej, innym razem w fazie pcl. Przy czym należy tutaj podkreślić, że, “choroba raka”, sarkoma, białaczka czy aids, czy (bez zróżnicowania)  wszystkie tzw. “choroby infekcyjne”, po prostu nie istnieją. Przynajmniej w dotychczas rozumianym sensie nie istnieją.

Podobno w tzw. “chorobie układu immunologicznego - czyli Aids” biorą udział wirusy i T-limfocyty. Ale obecność HIV wirusów u chorych na Aids nie została w żadnym przypadku potwierdzona. Nikomu nie udało się zaobserwować obligatoryjnej symptomatyki po tzw. infekcji wirusem HIV, tak jak ma to np. miejsce przy różyczce, czy odra.

Jest również rzeczą bardziej niż osobliwą, że w “Aids”, w chorobie spowodowanej podobno wirusem, objawowość jest zupełnie inna, jak w pozostałych “chorobach wirusowych”, w których istnienie przeciwciał w organiźmie świadczy o “chorobie”, która minęła. Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że wszystkim widocznym objawom, jakie występują w “Aids”, towarzyszy olbrzymia ilość reakcji w krwi i w plaźmie. Ponieważ jednak nie istnieje żadna “symptomatyka specyficzna wyłącznie dla Aids”, może bez przeszkód rozwijać się  samowola medczno-diagnostyczna.

Jeżeli osoba zachoruje np. na "raka", reumatyzm stawów, demencję, gruźlicę, ma gorączkę, grzyby, herpes, czy posiada inne możliwe neurologiczne symptomy, ale wynik jej testu na HIV był negatywny, to te wszystkie objawy są traktowane jako normalne tzw. zachorowania zgodne z dotychczasowym wyobrażeniem. Jeżeli jednak u takiej osoby wynik testu na HIV byłby pozytywny, to te same symptomy byłyby natychmiast interpretowane jako złośliwe symptomy ”Aids", prawie można by powiedzieć “Aids-przerzuty”, które są oznakami nadchodzącej, rychłej śmierci (w cierpieniach) tego pożałowania godnego pacjenta.

Pod pojęciem “wirus HIV”, który nie istnieje (wątpliwy odkrywca Aids, pan Montagnie, podczas wywiadu, prowadzonego w 1995 roku przez redaktora hiszpańskiej gazety, przyznał się, że nigdy nie widział wirusa powodującego AIDS!) rozumiano przede wszystkim stan, w jakim znajdywali się chorzy “zarażeni śmiercionośną chorobą Aids”, a mianowicie: z powodu kacheksji (stan wycieńcienia organizmu) i Panmyelophtise, w ich organizmie nie odbywała się produkcja krwi, wskutek czego umierali. Ten sam proces obserwujemy przy "raku" kości, a lepiej jeżeli powiemy "rakowego" zaniku kości, tzn. osteolizie szkieletu, którą zawsze charakteryzuje anemia (Panmyelophtise). Odpowiedzialny za te zmiany konflikt - w zależności od lokalizacji zmiany w kości - jest szczególny rodzaj utraty własnej wartości. Objawem wagotonii takiego konfliktu jest zawsze tworzenie się nowej kostniny (callus) w miejscu osteolizy, a więc ponowne uwapnienie ubytku. Temu procesowi towarzyszy białaczka.

Na “Aids” zachoruje ten, kto wie, że jego test HIV jest pozytywny, albo kto wierzy, że tak jest!

Ciekawe, że jeszcze nikt nie zauważył i nie sprawdził tego fenomenu. Cała “choroba Aids” musi mieć coś wspólnego z odczuciami chorego. Dokładniej mówiąc: jeżeli ludzie tylko wtedy zachorują, gdy powie się im, że są HIV pozytywni, to najwyższy czas wyobrazić sobie, co dzieje się w płaszyźnie odczuć pacjenta, który otrzymuje tak druzgocącą diagnozę (z prognozą 50% umieralności)!

Aids jest “chorobą”, która nie istnieje, wywołaną przez wirus, którego nie ma. Jest to jedynie reakcja przeciwciał na męską smegmę (znajdującą się pod napletkiem), która występuje wyłącznie u nieobrzezanych mężczyzn. Aids jest wielkim oszustwem, przy pomocy którego można uśmiercić każdego człowieka (poprzez stosowanie AZT = środek chemioterapeutyczny). W 1995 roku, pół godziny po zdradzeniu przeze mnie tej dobrze strzeżonej tajemnicy, podczas wywiadu w austriackim radiu, wydany został rozkaz aresztowania mnie, powołując się na paragraf, który przewiduje pozbawianie mnie wolności w Austrii na okres 20 lat.

W latach 1995 - 1995 każdej mojej wieczornej wyprawie z przyjaciółmi na kolacje do restauracji towarzyszyli policjanci w cywilu (Rösrather). Policja oczekiwała na mnie przed domem 5 razy o godzinie pierwszej w nocy, z nadzieją że będą mogli sprawdzić poziom alkoholu w mojej krwi przy pomocy alkomatu. Gdybym pozwolił sobie na wypicie alkoholu, to kontrolujący mieliby łatwe zadanie, żeby pobrać ode mnie krew, przy pomocy której można również wykonać test na obecność HIV oraz manipulować wynikami i dostarczyć prasie sensacyjnej wiadomości. Opór stawiany takiej manipulacji jest bezskuteczny, ponieważ wszystkie laboratoria wykonujące testy na Aids należą do pewnej grupy wiernych (sprzymierzeńcy w walce z Aids). Nie istnieje żadne państwowe laboratorium, które by takie badania przeprowadzało. Szef policji z Rösrath potwierdził stosowanie takich praktyk, przeprosił mnie za to i obiecał zaniechać ich w przyszłości. Mimo tego, na żądanie swoich zwierzchników, przeprowadził takie akcje jeszcze dwa razy.

Tak jak zastraszano nas “złośliwym” rakiem, tak samo zastraszano nas “złośliwymi mikrobami”. Nie oznacza to, że strach przed zarazą nie jest zupełnie pozbawiony podstaw, ale to nie wina mikrobów, tylko naszej cywilizacji -  i również w tym przypadku winę ponoszą błędy, jakie popełnia człowiek.

Odnośnie mikrobów mamy do czynienia z dwoma możliwościami:

- albo mikroby są endemiczne, co oznacza, że każdy osobnik posiada swoje mikroby, jakie występują w danej szerokości geograficznej dlatego zetknięcie się się z jakimś mikrobem, nie jest dla niego nowością, tzn. nie spotka on żadnego “nowego” mikroorganizmu,

- albo w wyniku przesadnej “higieny”, izolatek i szczepień człowiek reaguje na mikroby jak na toksyny. Taką drogę wybrała nasza cywilizacja. W naturze, wśród zwierząt albo wśród nielicznych już plemion pierwotnych, takie praktyki nie znajdują zastosowania.

Tzw. system immunologiczny, rozumiany jako armia obronna naszego organizmu, niszcząca w walce “złośliwe komórki” i “złośliwe mikroby”, po prostu nie istnieje. Takie wyobrażenie wynika z braku zrozumienia istoty tzw. “choroby” oraz z braku umiejętności oceny i przyporządkowania ogromnej ilości faktów i symptomów zarówno serologicznych, jak i hematologicznych.  “Choroba” w dotychczasowym znaczeniu, której naucza się na uniwersytetach, nie istnieje. To, co uważaliśmy za “chorobę” było dla nas błędem Matki Natury, z którym domniemany “system immunologiczny” (rozumiany jako mechanizm obronny naszego organizmu)  nie mógł sobie poradzić. Spekulowano również, że w chorobach "raka" “system immunologiczny” był osłabiony, w wyniku czego komórki raka albo mikroby mogły wykorzystać to słabe miejsce, wtargnąć do tkanki, żeby móc się w niej rozmnażać. Do walki ze złośliwymi komórkami i mikrobami, które miały na celu nas zniszczyć, starano się mobilizować tzw. “system immunologiczny”.

Matka Natura jednakże nie robi żadnych błędów, a jeżeli już to rozmyślnie, są to pozorne błędy, które mają zawsze swój sens. Nawet wówczas, jeżeli  temu zjawisku towarzyszą negatywne symptomy u poszczególnej osoby, jest to zawsze z korzyścią dla grupy.

Dr Ryke Geerd Hamer

Copyright by Dr. med. Ryke Geerd Hamer
Tłumaczenie: Ewa Leimer