Grypa

Niestety rzadko otrzymujemy od przyjaciół z Polski relacje opisujące przebyte SBS-y. 
Niniejsza należy do tej grupy i jest dlatego tym bardziej "wartościowa".

Jestem osobą bezrobotną. Moim obowiązkiem jest w ustalonym terminie stawiać się w Urzędzie Pracy. Nie stawienie się w wyznaczonym dniu powoduje zawieszenie w prawach, jakie wynikają ze statusu osoby bezrobotnej.
Majowy długi weekend spędziłam bardzo intensywnie (dwa dni wesele z poprawinami u kuzyna). Trzeci dzień miał upłynąć pod hasłem relaksu i wypoczynku. Obudziłam się rześka i wyspana. Postanowiłam rozpocząć dzień od zrobienia planów na kolejne dni tygodnia.  Byłam pewna, że właśnie w tym tygodniu czeka mnie wizyta w UP. Odszukałam dokument z datą wizyty i ... przeżyłam prawdziwy szok. Mój termin wizyty w UP upłynął 23 kwietnia!

To co odczułam wtedy było mieszanką złości, bezsilności i lęku przed konsekwencjami tej nieświadomej pomyłki.  Po kilku chwilach przetłumaczyłam sobie, że tak naprawdę nic się nie stało i że każdemu może się to przydarzyć.  Cały czas jednak myślałam o konsekwencjach mojej bezmyślności i niedopatrzenia. Przygotowane śniadanie zjadłam już bez apetytu, chociaż wczesniej przed odkryciem tej przykrej niespodzianki czułam głód. 

Po posiłku poczułam się tak jakbym miała kamień w żołądku. Nie mogłam strawić tego co zjadłam. Było mi zimno i ogólnie czułam się nie najlepiej. Ewidentnie byłam w fazie aktywności konfliktu. Konfliktoliza nastąpiła po kilku godzinach, kiedy to wygadałam się przyjaciółce przez telefon. Niedługo po tym dostałam temperaturę i zaczęły mnie boleć mięśnie. Poczułam nawet lekki głód. Temperatura trzymała mnie kilka godzin a w nocy znów dostałam dreszcze i było mi zimno. Później nagle zaczęło mi się robić coraz bardziej gorąco i wystąpiły poty. Od tego momentu już mogłam zasnąć i rano obudziłam się tylko lekko osłabiona, ale już bez gorączki i bólu mięśni. (przyp.: objawy fazy wagotonicznej)

Germańską znam już od pięciu lat i praktycznie przez ten czas nie miewałam tak wzorcowych  SBS-ów. Dzięki znajomości przebiegu Programów Natury wiedziałam dokładnie, w której fazie jestem i jak długo to może jeszcze potrwać. Przed DHS -em nie możemy się uchronić, ale póżniejsze fazy są dużo łatwiejsze do zaakceptowania i przetrwania. U mnie wystąpiły co najmniej dwa Programy (przyp.: SBS-y): złość nie do strawienia i utrata własnej wartości.

Wg. medycyny szkolnej miałam objawy typowo grypowe. Gdybym zaczęła brać w tym czasie jakieś leki to na pewno przedłużyłabym czas trwania Programu przynajmniej o kilka dni. Mój Program trwał niepełną dobę. Teraz tylko muszę uważac na szyny, ponieważ wizyta w Urzędzie Pracy jest jeszcze przede mną.

Ola z Łodzi

***

Dziękuję Olu! Przesłałaś wspaniałą relację!
Może ktoś pomyśleć, że taka relacja jest niespektakularna, ale właśnie o to chodzi! Właśnie chodzi o to, żeby na drodze poznawania Germańskiej w każdym przypadku potrafić klarownie widzieć momenty zmian naszego samopoczucia w powiązaniu z wiedzą Germańskiej oraz żeby te momenty świadomie przeżywać.
To  nie sam DHS  decyduje o tym, czy  zostanie zdiagnozowany jakiś „rak” ! (wskutek objawów)
O tym, czy mamy „raka”, czy grypę, decyduje nagromadzona masa konfliktowa, którą „wypracowujemy” sobie sami. Masa konfliktowa jest wypadkową czasu trwania konfliktu oraz intensywności jego przeżycia.
Jeżeli przyłapie nas jakiś DHS i w miarę szybko sobie z nim poradzimy, to znaczy zakończymy fazę aktywną  i po konfliktolizie (CL) przejdziemy szybko (kilka godzin, kilka dni) w fazę wagotoniczną, to  wówczas mamy z reguły "tylko grypę", albo jeżeli konflikt nie był przeżyty intensywnie (mała masa konfliktowa) to tylko czujemy się "nieswojo" .

Ola zna Germańską już kilka lat i to dosyć dobrze. W międzyczasie nabyła  umiejętności obserwowania swego ciała pod kątem tej wiedzy.
Dlatego mogła dokładnie i klarownie przyporządkować objawy, które pojawiły się niemalże natychmiast po przeżyciu DHS-u. I na tym właśnie polega praktyczne zastosowanie Germańskiej w swoim własnym życiu!

Aby nauczyć się obserwować swój organizm pod kątem wiedzy Germańskiej, potrzebujemy czasu. Dobry  "matriał do nauki"  dają właśnie  konflikty biologiczne, które trwały krótko (nie zmagazynowały dużej masy konfliktowej). Tę umiejętność musimy zdobyć, zanim zostaniemy przypadkiem skonfrontowani z jakąś groźnie brzmiącą diagnozą lekarza.
 
Jeżeli zaczniemy się w tym "zawczasu ćwiczyć", to mamy szansę nabrać przekonania do sensowności działania naszego organizmu (lub organizmu własnego dziecka, czy innej bliskiej osoby) bez pośpiechu i paniki oraz mamy szansę - podczas przebiegu słabych SBS-ów - nauczyć się podejmować  mądre decyzje w stosunku do samego siebie... czy bliskich.
W ten sposób nabieramy z czasem przekonania, że jest rzeczywiście tak, jak mówi doktor Hamer. Wówczas nie jesteśmy zdani na wiarę, w to co uczy nas Germańska, tylko sami nabieramy przekonania, że właśnie tak jest. To nie oznacza jednak, że jesteśmy chronieni przed DHS-em. On spada na nas zawsze niespodziewanie i takiego przeżycia nie można uniknąć, nawet jeżeli posiada się wiedzę Germańskiej.
Ale ponieważ znamy powiązania biologiczne, które uzależnione są od naszych odczuć, przynajmniej wiemy co powinniśmy zrobić, czyli jak postąpić, żeby wyjść z aktywności Sensownego Biologicznego Specjalnego Programu Natury oraz w jaki sposób traktować objawy z nim związane. Jest to  jedyny i podstawowy warunek, aby szybko „wyzdrowieć”.
I właśnie w  tym momencie zaczyna się praca nad samym sobą, nad swoim „światopoglądem”,  nad własnym systemem wartości.... nasze życie zaczyna nabierać innej jakości.
Śmiem twierdzić, że zaczynamy świadomiej i sensowniej żyć, po prostu „lepiej” żyć. Ale to już  inny aspekt, wynikający ze znajomości Germańskiej, który należałoby szczegółowiej omówić.
Dr Hamer powiedział kiedyś: „... pacjent znający Germańską, który przeszedł świadomie swój SBS i wyzdrowiał, staje się niekiedy mędrcem...”

Jeszcze raz gorące podziękowania Olu za Twoją relację!