WPROWADZENIE do GERMANISCHE HEILKUNDE®
dr med. Ryke Geerd Hamer
Terapia w Germańskiej Heilkunde
wymaga zdrowego rozsądku
Każdy proces chorobowy zostaje zawsze zapoczątkowany uderzeniem DHS - i to jest normalne zjawisko. Prawidłowością jest również fakt, że zawsze po DHS® występuje faza aktywna, faza sympatykotoniczna.
Z momentem uderzenia DHS®-u rozpoczyna się z reguły proces przebiegający według określonych zasad:
- Z konfliktolizą
Jeżeli dojdzie do konfliktolizy (CL), mamy do czynienia z zachorowaniem dwufazowymi. Po konfliktolizie następuje faza wagotoniczna. - Bez konfliktolizy
Aktywność konfliktu nie ustaje, pozostaje on w aktywności.
Wówczas trzeba się liczyć z dwiema możliwościami:
- Albo aktywność konfliktu biologicznego jest bardzo duża, co może się stać przyczyną kacheksji, która w krańcowym przypadku powoduje śmierć pacjenta.
- Albo organizmowi uda się złagodzić konflikt biologiczny. Można powiedzieć, że organizm zaaranżuje się z konfliktem (tzw.aktywny konflikt “w zawieszeniu”). Takie stransformowanie aktywności konfliktowych, czy aktywne konflikty “w zawieszeniu” mogą być stosowane przez Matkę Naturę jako część specjalnego programu na rzecz rodziny, sfory, stada itd.
- Konflikt może wystąpić ponownie. W większości przypadków mamy wtedy do czynienia z aktywnością konfliktu przerywaną przez krótkie fazy wagotoniczne, które są słabe. Mówimy wówczas o chronicznie nawracającym konflikcie.
- Konflikt znajduje się jak gdyby stale w wagotonii, ale nie osiąga jej końca, ponieważ ciągle zostaje przerywany przez krótki nawrót aktywności. Mówimy wówczas o "wagotonii w zawieszeniu" (co w gruncie rzeczy jest tym samym, co nawrót aktywności konfliktu, ale czasowy podział jest tutaj inny). W tym przypadku mamy do czynienia z stałą wagotonią, przerywaną krótkimi nawrotami konfliktu. Taki stan objawia się np. w postaci tzw. choroby Parkinsona, przy której pacjent doznaje zwykle drżenia rąk, które jest wagotonicznym objawem motorycznego konfliktu biologicznego mięśni ręki. Podczas snu pacjent przeżywa (krótko wprawdzie, ale za to intensywnie) ponownie swój konflikt. Nawet gdy faza wagotoniczna trwa 23 godziny i 58 minut, a nawrót tylko 2 minuty, to nie może ona dojść do końca.
Naturalnie istnieją również inne kombinacje przebiegu, jak np. wagotonia tylko z jednym nawrotem, albo z aktywnością konfliktową zawierającą całkowitą, ale krótką konfliktolizę. Istnieją również konflikty znajdujące się w "sympatykotonii w zawieszeniu", które nagle zamieniają się w konflikty chroniczne, albo w wagotonię “w zawieszeniu”. Wszystko to jest uzależnione od psychicznej odporności pacjenta i bogactwa jego życia duchowego.
Praca "terapeutyczna" według biologicznych prawidłowości
Podczas praktycznego wykorzystywania Germańskiej Heilkunde musimy uwzględnić różnice pomiędzy warunkami optymalnymi, kiedy to można prześledzić niezakłócony przebieg obu faz konfliktu, a aktualnie występującymi, społecznymi i medycznymi możliwościami tzw. "leczenia".
Po gruntownej konsultacji pacjenta (anamneza, wywiad), dostarczającej informacji o jego najbliższym otoczeniu, o charakterze jego dolegliwości oraz uwzględniającej wyniki badań, lekarz1 musi być w stanie dotrzeć do anamnezy konfliktu. Dla metodyka Germańskiej Heilkunde bardzo istotne są absolutnie wszystkie informacje i to zarówno z punktu widzenia medycznego, jak i ogólnoludzkiego. Istnieje bowiem wiele śladów HH® w mózgu, których wytłumaczenie jest bez takich informacji niemożliwe. Najważniejszym zadaniem jest przy tym znalezienie DHS®-u, dokładnego czasu jego wystąpienia oraz - w miarę możliwości - znalezienie wszystkich okoliczności towarzyszących momentowi jego uderzenia. Już przy pierwszym dokładnym badaniu powinno się mieć do dyspozycji tomografię komputerową mózgu. Jej wykonanie nie stanowi żadnego obciążenia dla zdrowia pacjenta. Posiadanie tomografii komputerowej przy anamnezie konfliktu ma ogromne znaczenie, ponieważ na jej podstawie można pacjentowi celowo zadawać pytania na temat treści konfliktów, których odbicie widzimy na zdjęciu TK. Na początek wystarczy TK (bez kontrastu) w standardowych przekrojach (równolegle do podstawy czaszki). Wykonywanie zdjęć przy użyciu rezonansu magnetycznego jest natomiast niewskazane. Badanie rezonansu trwa znacznie dłużej, obciąża psychicznie pacjenta, a co najważniejsze, nie znamy jeszcze skutków ubocznych, jakie wywołuje ono w organiźmie. Na zdjęciach rezonansu magnetycznego nie widać wyraźnych tarcz strzelniczych (przyp. tłumacza: nie widać HH w aktywności) ponieważ zdjęcia takie wykonuje się wykorzystując zachowanie się cząsteczek wody. Ewentualnie można korzystać z tej techniki w fazie pcl, gdyż składy gleju i obrzęki są w tej fazie na zdjęciu rezonansu magnetycznego bardzo dobrze widoczne i rozpoznanie ich na zdjęciach TK nie powinno stanowić dla fachowca również żadnego problemu. Gdy użyje się kontrast, to ma ma to taki minus, że zarówno zmiany w narządzie, jak i w mózgu wyglądają dużo bardziej dramatycznie, nież jest w rzeczywistości. I tak np. (w oparciu o zdjęcie rezonansu magnetycznego) chory może odnieść wrażenie, że jego nowotwór posiada wyolbrzymione rozmiary.
Do tej chwili poznaliśmy możliwości wystąpienia przeróżnych kombinacji faz SBS-u. Zostało jeszcze do omówienia kilka zagadnień praktycznych. W tym miejscu świadomie przełóżmy na dalszy plan terapię biologicznie optymalną. Dzisiaj musimy zająć się przede wszystkim realnymi możliwościami umożliwiającymi prowadzenie terapii. Gdybyśmy np. pacjentowi (u którego stwierdzono "raka" jelita) znajdującemu się krótko przed konfliktolizą polecili zażycie preparatu zawierającego bakterie gruźlicy, to wówczas weszlibyśmy w kolizję z prawem. Dlatego też na nic nie przyda się pacjentowi wiedza o tym, jakie rozwiązanie byłoby dla niego najlepsze, jeżeli nie jest ono możliwe do zrealizowania.
Kalkulacja przebiegu konfliktu od momentu wystąpienia DHS®
Tak długo, jak długo nie jest nam znany czas trwania oraz nasilenie aktywności konfliktowej, a więc nie znamy masy konfliktowej oraz nie jesteśmy pewni czy dany konflikt biologiczny (czy też konflikty) jest realnie możliwy do zakończenia, nie wolno nam stawiać przedwczesnych i pochopnych prognoz, czy diagnoz. Niektóre konflikty, teoretycznie łatwe do zakończenia, w rzeczywistości okazują się niemożliwe do zakończenia, ponieważ pacjent znajduje się bardzo często w sytuacji życiowej, która uniemożliwia ustanie aktywności konfliktu. I tak np. albo nie może zwolnić się z pracy, albo nie może sprzedać własnej firmy, albo nie może się rozejść z żoną, albo nie może unikać swojej teściowej itd.itp. Jeżeli te, ważne dla zakończenia aktywności konfliktu komponenty, nie są możliwe w praktyce do zrealizowania, to dopiero wówczas staramy się wspólnie z krewnymi pacjenta, czy jego przyjaciółmi (także pracodawcą, bankiem, urzędem, etc.) znaleźć drugorzędne, albo trzeciorzędne, czy też czysto intelektualną konfliktolizę. Dopiero wówczas możemy mówić o prognozie.
W większości przypadków będziemy próbowali wspólnie z pacjentem znaleźć odpowiednie rozwiązanie.
Istnieją jednak wyjątki, w których nie powinno się dopuścić do ustania aktywności konfliktu.
Co oczekuje nas w płaszczyźnie mózgowej i w organicznej?
Germańska Heilkunde nie jest dyscypliną częściową, która ogranicza się np. tylko do konfliktolizy, a opanowanie ew. komplikacji oddaje w ręce innej dyscypliny. Wręcz przeciwnie, jest ona rozległą medycyną2, która musi obejmować wszystkie elementy przebiegu chorobowego, również te, które leżą w płaszczyźnie mózgowo-narządowej. Do tego należy również możliwość oszacowania dotychczasowego przebiegu konfliktu: do tego należy również oszacowanie jak długo będzie trwała jego faza wagotoniczna oraz z jakimi komplikacjami i niebezpieczeństwami trzeba się liczyć zarówno w płaszczyźnie mózgowej, jak i na narządzie. Ilość możliwych komplikacji może być różna. Informacji o nich dostarczy lekarzowi1 jego własne doświadczenie. Dobry lekarz1 wyczerpie wszystkie stojące mu do dyspozycji możliwości, żeby pomóc pacjentowi. Zastosuje on również "lekarstwa", czy zabiegi chirurgiczne, ale z zastrzeżeniem, że w razie potrzeby sam lekarz1 zastosowałby je również do siebie samego. Zadaniem Germańskiej Heilkunde jest pomóc pacjentowi przejść przez wagotonię, jeżeli udało mu się już osiągnąć konfliktolizę. Germańska pomaga w przetrwaniu fazy pcl.
Faza pcl sprawia również lekarzowi1 dużo większe trudności, niż faza ca. Nie tylko dlatego, że musi on pacjenta przekonać o tym, że objawy, które do tej pory były interpretowane jako szkodliwe, w rzeczywistości są bardzo często pożądane, ale również dlatego, że pacjent musi znieść w fazie wagotonicznej realne kryzysy organiczne (cielesne dolegliwości). W tym miejscu wystarczy tylko wspomnieć pierwszą fazę podfazę wagotonii (faza pcl A) z równoczesną "białaczką", czy niektóre kryzysy epileptyczne/epileptoiczne, które stawiają nas - jeżeli chodzi o podawanie "lekarstw" - przed zupełnie nową sytuacją. Dotychczas objawy te rozumieliśmy i interpretowaliśmy błędnie.
Faktycznie opieramy się w dalszym ciągu na możliwościach terapii objawowej (mieliśmy je zawsze), do których należy np. złagodzenie wagotonii. Poprzez prawidłowe rozumienie roli mikrobów prowadzimy przy tym zupełnie nowe rozważania. Dlatego nie jest możliwe udzielanie terapeutycznych porad dotyczących dozowania "lekarstw", które dotychczas były zawarte w każdym podręczniku medycznym. Przede wszystkim dotyczy to kortyzonu, o którym wiemy, że powoduje on cofanie się obrzęków (przede wszystkim w mózgu).
Dozowanie "lekarstw"
Tutaj musimy wyjaśnić, że w celu wsparcia procesu wagotonicznego musimy wykorzystać każde, symptomatycznie działające “lekarstwo”. To jest ogromnie ważne. Do tej pory wyobrażaliśmy sobie, że "lekarstwa" mają działanie centralne, albo peryferyjne. W rozumieniu Germańskiej wszystkie "lekarstwa" działają centralnie, tzn. poprzez mózg na narząd. Do tej pory wyobrażaliśmy sobie, że preparat naparstnicy wpływa na mięsień serca. Teraz wiemy, że działa on na mózg, na ośrodek sterowania sercem.
Lekarz1 Germańskiej nie odrzuca bezwzględnie aplikowania "lekarstw", nawet jeżeli w swoich poczynaniach uwzględni fakt, że Matka Natura większość procesów zaprogramowała w sposób optymalnie funkcjonujący. Wiemy jednak, że większość przypadków "chorobowych" nie potrzebuje żadnego wspomagającego "leczenia lekarstwami", ponieważ przy krótkim przebiegu konfliktu, a co za tym idzie, przy małej masie konfliktowej, z reguły nie występują żadne komplikacje. Pozostają tylko te przypadki, które w naturze zakończyłyby się zgonem. Te przypadki musimy sobie szczególnie wziąć do serca z powodów etyki lekarskiej.
Podczas każdego przebiegu wagotonii obserwujemy pewne krytyczne momenty, które przy konkretnych konfliktach i zachorowaniach są szczególnie niebezpieczne. Np. KE (Kryzys Epileptyczny) do których należy również lewy i prawy zawał serca, albo rozmiękanie tkanki płucnej, czy stan zapalny przewodów wątroby itd. Takie kryzysy mają w wysokim procencie przebieg śmiertelny. Również w przyszłości musimy się liczyć z wieloma śmiertelnymi zejściami pacjentów, ale mamy teraz tę przewagę, że już z góry wiemy, czego możemy oczekiwać i odpowiednio do tego kierujemy naszymi poczynaniami. Nie mamy żadnej korzyści z redukowania ilości przypadków zapalenia płuc poprzez zmianę nazwy tej choroby na raka oskrzeli, jeżeli pacjenci tak, czy inaczej umierają. Ale jeżeli wiemy, kiedy dokładnie musimy się liczyć z rozmiękaniem tkanki płucnej oraz wiemy, jakie kroki musimy podjąć, żeby na ten przebieg (z reguły prawidłowy biologicznie) pozytywnie wpłynąć, np. antybiotyki i kortyzon, to wyłania się zupełnie nowy aspekt Germańskiej Heilkunde.
Przykład: jeżeli przy zapaleniu płuc wiemy, że konflikt ("strach o rewir") trwał tylko trzy miesiące, to wiemy również, że liza oskrzelowa (KE) nie zakończy się śmiercią, nawet wówczas, gdy nie podziałamy żadnymi "lekarstwami". Pacjent jest spokojny, bo również lekarz promieniuje spokojem i pewnością. Natomiast jeżeli konflikt taki trwał 9 miesięcy, albo nawet dłużej, to lekarz wie, że w momencie KE chodzi o śmierć, albo życie pacjenta, jeżeli nie podejmie nadzwyczajnych środków. Dlatego musi postarać się o zmobilizowanie wszystkich sił pacjenta oraz skorzystać z wszystkich możliwości, jakie oferuje farmacja. W tym konkretnym przypadku należałoby podać antybiotyki oraz dodatkowo zastosować masowo kortyzon (albo od początku fazy wagotonicznej, albo pod koniec KE, czego dotychczas nie robiono), żeby pacjent mógł przeżyć ten krytyczny punkt. Niebezpieczeństwo polega tutaj na tym, że w momencie KE następuje raptowna zmiana z krótkotrwałej, ale za to bardzo intensywnej sympatykotonii w ciągłą wagotonię, która tym razem nie prowadzi do wagotonicznego niżu, tylko z niego wyprowadza. W celu umożliwienia przeprowadzenia takiego manewru organizm zaprogramował właśnie KE. W 90% wszystkich przypadków KE wystarczają środki pomocnicze, które dostarcza sam organizm. Pozostałe 10%, to takie przypadki, w których w naturze, bezpośrednio po zakończeniu KE o niewystarczającej intensywności (dla tego specjalnego przypadku) nastąpiłaby śmierć osobnika wskutek ustania oddechu w wagotonicznej śpiączce mózgu (obrzęk mózgu). Nie należy podawać kortyzonu przy Syndromie.
Następny przykład: w przypadku zespołu nerczycowego znamy dokładnie przyczynę jego powstania (dzięki Germańskiej Heilkunde). Jest to faza pcl raka cewki zbiorczej nerki. Wskutek gruźliczego serowacenia w narośla na narządzie i następnie wydalania produktów tego serowacenia, dochodzi do utraty białka. Teraz wiemy również dokładnie, jak należy postępować, jeżeli pacjent z takiego, czy innego powodu nie może skompensować utraty białka poprzez jego doustne zażycie. Wówczas trzeba przeprowadzać w odpowiednim czasie (tak długo, jak długo proces wagotoniczny nie będzie zakończony) infuzje preparatu albuminowego, który wyrównuje niedobór białek.
W przypadku wodobrzusza (atak przeciwko jamie brzusznej), które jest fazą pcl w SBS-ie otrzewnej, możemy pacjenta ostrożnie przygotowywać na jego wystąpienie, do którego dojdzie w tym momencie, gdy pacjentowi uda się przejść konfliktolizę. Dysponując tą informacją pacjent przyjmie nie tylko wodobrzusze jako dobry znak, również nocne poty oraz stan podgorączkowy (gdy posiada jeszcze bakterie gruźlicy).
Dygresja na temat chemioterapii cytostatycznej
W moim pojęciu chodzi tutaj o czysto symptomatyczną, niebezpieczną “terapię”, która była do tej pory możliwa, ponieważ nieznane były prawidłowości Germańskiej Heilkunde. Działanie chemioterapii ogranicza się tylko do widocznej gołym okiem symptomatyki, (na koszt szpiku kostnego, który właśnie odbudowuje się) ponieważ wyłącza symptomy fazy wagotonicznej występujące w narządach sterowanych przez nowy mózg. Skutki takiej terapii są fatalne, gdyż kontynuacja jej, wprawdzie nie dopuszcza do powrotu symptomów wagotonii, ale ma naturalnie negatywny wpływ na odbudowę szpiku kostnego, co prowadzi w konsekwencji do nieuniknionej śmierci pacjenta. Drugim skutkiem chemioterapii jest jeszcze większe niebezpieczeństwo: każda seria chemioterapii powoduje cofanie się obrzeku mózgu, przez co wywołuje się niebezpieczny efekt "harmonijkowy". Poprzez chemio-pseudoterapię, jak również wskutek naświetlań radiologicznych, zostaje znacznie zmniejszona elastyczność synaps komórek nerwowych, co jest przyczyną osłabienia ich wytrzymałości przy występowaniu obrzeków mózgu w fazie wagotonicznej. W wyniku tego efektu dochodzi do ich rozerwania, co może spowodować cytostatycznie uwarunkowaną apoplektyczną śmierć mózgu pacjenta.
Dygresja na temat bólu i morfiny
Do tej pory praktykowano tak: w momencie, gdy pacjent otrzymał diagnozę "nowotwór złośliwy", lekarz miał prawo podawać morfinę już przy wystąpieniu najmniejszych bólów. Przy tym w sposób lekkomyślny akceptowano takie jej skutki uboczne, jak powodowanie uzależnienia, spłycenie oddechu, paraliż jelita. Podawanie morfiny prowadziło do powolnego uśmiercania. Tragiczność sytuacji polega na tym, że pacjenci znajdują się przeważnie już w fazie wagotonicznej i dlatego też odczuwają bóle, które są z reguły czasowo ograniczone. Przykładem na to jest zanik kości (osteoliza) w fazie pcl, powodujący naciągania się okostnej. Odczuwane przy tym bóle należą do najcięższych. Przy pomocy Germańskiej Heilkunde możemy dokładnie rozróżnić, do której fazy w przebiegu SBS-u bóle należą i jak długo będą one trwały. Jeżeli powiemy pacjentowi np., że określony ból będzie trwał sześć do ośmiu tygodni, po czym kość będzie zdrowa, to możemy być pewni, że żaden pacjent nie będzie żądał morfiny, nawet, jeżeli mu ją zaproponujemy (ja nie widziałem do tej pory żadnego takiego pacjenta). Pacjent stworzy sobie mentalny program znoszenia bólu. My pomagamy mu odwrócić jego uwagę od bólu, co prawie zawsze jest skuteczne. Mam tutaj na myśli takie pomoce jak oglądanie kabaretu, robienie żartów, ogladąnie filmów komediowych, śpiewy chóralne, pływanie, jak również inne rodzaje uśmierzania bólu, jak np. akupunktura, albo masaże itd.
Musimy sobie uświadomić, że zaaplikowana morfina powoduje natychmiast najcięższe zmiany mentalne (myślowe) i mózgowe, które niszczą moralność pacjenta, co jest powodem, że pacjent nie potrafi od tego momentu znieść nawet najsłabszego bólu. Ponieważ odczuwanie bólu jest rzeczą bardzo subiektywną, za każdym razem jak działanie morfiny ustępuje, pacjent odczuwa jeszcze większy ból. Takie zjawisko nie miałoby miejsca, gdyby nie podawano mu morfiny. Wiemy o tym, że dawki morfiny muszą być stale zwiększane. Pacjent umiera wskutek wyniszczającego działania morfiny, jelita przestają pracować i pacjent umiera z głodu i pragnienia.
Próbne punkcje i próbne wycinki
W oparciu o Germańską Heilkunde która mówi, że w przypadku raka zawsze w danym narządzie występuje ta sama histologiczna formacja, możemy całkowicie zaoszczędzić pacjentowi robienia punkcji, czy pobierania wycinków. Z doświadczenia wiemy, że tomografia komputerowa mózgu (TK) stanowi pewniejszą podstawę dla ustalenia histologicznej budowy tkanki, jak branie wycinków. Prawdziwe nieszczęście przy raku kości zaczyna się zwykle dopiero w momencie pobrania wycinka. Nowotworząca się tkanka kostna, znajdująca się pod ciśnieniem, toruje sobie drogę przez to otwarte miejsce w okostnej i przenika do sasiadującej tkanki oraz powoduje tam olbrzymie sarkomy (mięsaki). Jeżeli nie robilibyśmy żadnych wycinków, to doszłoby "tylko" do obrzęku otaczającej tkanki, ponieważ płyn przeniknąłby poprzez okostną, ale bez zawartości komórek wapiennych. Wówczas mielibyśmy do czynienia z wydarzeniem podobnym do np. ostrego reumatyzmu stawów, który po jakimś czasie spontanicznie sam znika.
Fatalne skutki może mieć punkcja np. tam, gdzie zostanie otwarty tzw. zimny absces, jak np. w przypadku raka gruczołu piersi wskutek punkcji piersi znajdującej się w fazie pcl. Wówczas dochodzi do gruźliczego wysięku z piersi, który ma przykry zapach. Podobnie jak znajdująca się już w fazie pcl, osteoliza, czyli tworzenie się nowej tkanki kostnej (kostnina = calus) wskutek przedziurawienia okostnej powoduje wypływanie tworzącej się kostniny i przedłuża proces wagotoniczny, co kończy się często amputacją, tak samo w przypadku spunktowanej piersi nie dochodzi do jej całkowitego zagojenia, co też kończy się rychło amputacją.
Oznacza to, że punkcje i wycinki będą należały w Germańskiej Heilkunde do bardzo rzadkich, wyjątkowych przypadków.
Interwencja chirurgiczna
Obecnie przeprowadzane operacje dotyczą w większości tzw. raka. Przy tym chirurg opiera się na wyniku wydanym przez histologa, który klasyfikuje dane wydarzenia jako złośliwe, albo łagodne. W międzyczasie wiemy już, że wszystkie martwice znajdujące się w fazie wagotonicznej, sterowane przez łożysko nowego mózgu tworzą tzw. "złośliwe guzy" (limfomy, mięsaki, cysty nerek, cysty jajników), które w Germańskiej nazywane są "guzami wagotonicznymi", tzn. nieszkodliwym przyrostem komórek, który można tylko wówczas operować, jeżeli pacjentowi mechanicznie przeszkadzają, albo są przez niego trudne do zaakceptowania (psychicznie). Przy guzach sterowanych przez pień mózgu (endoderma) potrzebujemy jeszcze chirurgów, podobnie, jak potrzebujemy leśniczych w lesie, odkąd brakuje w nim wilków. Przy tym w przypadku konfliktolizy musimy dokładnie określić, jakie rozmiary ma np. guz jelita. Jeżeli jest on stosunkowo mały, to można założyć, że nawet, jeżeli pacjent nie dysponuje żadnymi prątkami gruźlicy, nie dojdzie do żadnych komplikacji. Jeżeli natomiast guz jest duży oraz istnieje niebezpieczeństwo, że w każdej chwili może dojść do niedrożności jelita, to musimy dokładnie rozważyć, czy powinniśmy przeczekać fazę wagotoniczną w nadziei, że gruźlica uwidoczni swoje działanie. Należy przy tym poinformować pacjenta o istnieniu pewnego ryzyka, które ma również miejsce w przypadku operacji. Dla przeprowadzenia chirurgicznego zabiegu byłaby lepsza faza ca, ponieważ w fazie pcl, wskutek narkozy aplikowanej w wagotonii, mamy do czynienia ze znacznie większym ryzykiem. Trzeba tu podkreślić, że pacjent sam decyduje o przeprowadzeniu zabiegu. Naszym zadaniem jest tylko przedstawienie mu wszystkich argumentów za i przeciw.
W Germańskiej Heilkunde istnieją również chirurgiczne przeciwwskazania, jak np. przy cyście jajnika i nerek. Podobnie do rytmu ciążowego, potrzebują one około 9-ciu miesięcy na utwardzenie, ażeby mogły pełnić funkcję przypisaną im przez organizm. W ciągu tych 9-ciu miesięcy nie wolno nam ich operować, ponieważ w tym czasie są one zrośnięte z innymi organami jamy brzusznej, przy pomocy których (brakuje im własnego systemu żylnego i tętniczego) zaopatrują się w krew. Ten biologiczny proces wzrostu był do tej pory określany jako "złośliwa infiltracja" rosnącego guza. Rzekome "potwierdzenie" tej oceny otrzymywano w momencie, gdy te "przeniknięte części guza" (pozostawione po operacji) rosły dalej aż do upływu 9-ciu miesięcy i musiały być ponownie operowane. Przy tej okazji diagnozowane były jako szczególnie "złośliwe". Przy tych pośpiesznych operacjach, dyktowanych niedostateczną wiedzą, usuwano za jednym zamachem wszystkie "infiltrowane" narządy. O konfliktach powstałych w następstwie takiego postępowania lepiej nie wspominać. Jeżeli przeczeka się 9 miesięcy, to przy cystach wielkości do 12 cm nie jest potrzebna często żadna operacja, ponieważ przejmują one funkcje produkcji hormonów, albo wydzielania moczu, tak jak to było zaplanowane przez organizm. Tylko w skrajnych przypadkach, gdy cysty te sprawiają mechanicznie duże problemy, jest wskazana operacja, ale po upływie 9-ciu miesięcy oraz po zakończeniu procesu utwardzania. Taka operacja jest wówczas technicznie łatwym zabiegiem, ponieważ w międzyczasie wszystkie zrosty rozeszły się i cysta jest otoczona solidną otoczką.
Psychologiczne wsparcie pacjenta
Celem każdej terapii jest pomóc pacjentowi w zrozumieniu przez niego wszystkich biologicznych zależności dotyczących jego zachorowania. Pacjentowi, który wprowadzany jest w nieustanną panikę przez swoje najbliższe otoczenie, trudno jest bronić się przy pomocy wiedzy o Germańskiej Heilkunde tak długo, jak długo nie jest ona obowiazującą medycyną. Gdybyśmy mieli jedno dobre sanatorium, którego pracownicy i pacjenci byliby zorientowani w Germańskiej, pacjent byłby pod optymalną opieką terapeutów, którzy niekoniecznie musieliby być lekarzami. Wystarczyłoby, że potrafiliby pacjentowi wyjaśnić wszystkie jego objawy, zarówno obecne, jak i te, z którymi pacjent będzie musiał się liczyć w przyszłości. Przy tym chodzi o to, żeby pacjenta trzymać, przynajmniej przez pewien czas, z dala od wpływów mogących wywołać nawrót konfliktu. Mam tutaj na myśli coś w rodzaju "twierdzy", która zapewnia obronę przed napastliwymi bankami, wierzycielami, prokuratorami, pracodawcami, wypełnionymi zemstą żonami, teściowymi, myślącymi tylko o zdobyciu spadku dziećmi, albo krewnymi, czyli krótko mówiąc, przed wszystkimi wpływami niosącymi ze sobą potencjalną możliwość nawrotu konfliktu. Nawet jeżeli temu, czy innemu pacjentowi powrót do zdrowia się nie uda, mimo pozostawania w nadziei na wyleczenie, śmierć bez morfiny i pobytu na oddziale intensywnej terapii jest na pewno bardziej humanitarna i naturalna, bo umożliwia naturalne przejście na inny świat bez uczucia paniki i strachu. Taka śmierć jest pożegnaniem pełnym godności zarówno dla pacjenta, jak i dla jego krewnych.
Dr Ryke Geerd Hamer
Fragment ze “złotej księgi” - Tekst ten należy do archiwalnych
1- Z momenten zmiany nazwy “Germańska Nowa Medycyna” na “Germanische Heilkunde” dr Hamer zaprzestał używania określenia lekarz w kontekcie Germańskiej Heilkunde. Pod koniec swego życia używał określenia “Heilkundiger”. Zobacz również artykuł na temat “Nazwa Germańska Heilkunde”
2 - ze zmianą nazwy na “Germanische Heilkunde” doktor Hamer przestał używać określenia “medycyna” w powiązaniu ze swoim odkryciem. Zobacz również artykuł na temat “Nazwa Germańska Heilkunde”