WPROWADZENIE do GERMANISCHE HEILKUNDE®
dr med. Ryke Geerd Hamer
Historyczna retrospekcja
Człowiek już od dawna przeczuwał, że istnieje pewna zależność pomiędzy jego przeżyciami albo tragediami, które go szczególnie dotykały, jak np.: śmierć partnera, albo dziecka, a powstawaniem psychicznych konfliktów. Dowodem na to jest występowanie w języku niemieckim całego szeregu powiedzonek i określeń. Jak dalece człowiek w swoim werbalnym przedstawieniu odczuć bliski był istocie rzeczy w wyrażaniu istoty biologicznych konfliktów, ilustrują poniższe zwroty:
Określenia dotyczące momentu przeżycia szoku biologicznego - DHS®u:
trafiło mnie to, jak grom z jasnego nieba... było to dla mnie mocnym ciosem... przeszyło mnie to na wskroś...
Utrzymująca się aktywność konfliktu: nie mogę o tym zapomnieć... nie mogę tego przełknąć... wciąż jeszcze nie mogę się z tym pogodzić... do dzisiaj nie daje mi to spokoju... do dzisiaj jeszcze nie śpię po nocach...
Konflikty typu "kęs" powiązane z migdałami: nie mogę tego przełknąć...
Konflikty typu "niestrawność żołądkowo-jelitowa", "złość nie do strawienia": do dzisiaj nie mogę tego strawić... leży mi to na żołądku jeszcze do dzisiaj...
Konflikt typu "zagrożenie egzystencji" powiązane z kanałem zbiorczym nerki: uderzyło mnie to po nerkach...
Konflikt typu "strach z przerażeniem" - krtań: stanęło mi to ością w gardle... zaniemówiłem z przerażenia... zaparło mi dech w piersi...
Konflikty typu "strach z przerażeniem" - z komponentem motorycznym: stanąłem jak wryty... stanąłem jak słup soli... ze strachu nie mogłem zrobić kroku… nie miałem wyjścia... siedziałem w pułapce... ...jakbym wrósł w ziemię...
Konflikt seksualny (żeński), albo rewirowy (męski) powiązany z na-czyniami wieńcowymi: złamał/a mi serce... moje serce krwawi...
Konflikt typu "złość o rewir" w powiązaniu z wątrobą, woreczkiem żółciowym, albo żołądkiem: ze złości plułem żółcią... wesz mi przebiegła przez wątrobę - tłum.: ktoś jest w złym humorze (złość) leży mi to na żołądku... zrobiłem się zielony ze złości... złościć się do upadłego...
Konflikt typu "strach na karku" w powiązaniu z ośrodkiem wzroku kory mózgowej: nie mogę się otrząsnąć... problem, niebezpieczeństwo w dalszym ciągu siedzi mi na karku...mam to na karku... ta myśl prześladuje mnie do dzisiaj...
Konflikty typu "utrata poczucia własnej wartości" w powiązaniu z kośccem: złamał mi kręgosłup ... (idiom - upokorzył mnie) nie móc tego wytrzymać...przetrzymać...
Konflikt typu "to mi śmierdzi" w powiązaniu ze śluzówką nosa: śmierdzi mi to...(idiom - mam tego po dziurki w nosie) mam od tego pełen nos... (idiom - mieć czegoś dosyć)
Konflikt słuchowy - tinitus: nie wierzyć własnym uszom... ciągle mam to jeszcze w uszach...ciągle dzwięczy mi to w uchu...
Konflikty rozłąki - skóra, oczy itp. utracić kogoś z oczu... rozstać się z kimś... kontakt się urwał...
Te, od dawna pielęgnowane, mądrości uległy zapomnieniu dopiero w XX wieku. Właściwie jest rzeczą dziwną, że medycy i naukowcy całkowicie o nich zapomnieli, gdyż w gruncie rzeczy oddawały one wiernie istotę sprawy.
Nawet, jeżeli w przeszłości posługiwano się tylko wiedzą globalną, w której brakowało systematyczności, to była ona bliżej prawdy o zależnościach pomiędzy odczuciami a powstawaniem raka, jak wiedza XX wieku, która koncentruje swoją uwagę na procesach psychologicznych i badaniem faktów w płaszczyźnie organicznej.
W antycznej Grecji była rozwinięta kultura radzenia sobie z konfliktami, którą praktykowano w tzw. świątyniach Asklepiosa. Księża Asklepiosa pytali ludzi szukających porady o treści ich snów z minionych nocy i wyciągali z nich wnioski odnośnie problemów psychicznych i zachorowań cielesnych.
W drugim stuleciu naszego stulecia rzymski lekarz Galenus stwierdził, że radosne kobiety mają mniejsze skłonności do zachorowań na raka, jak ponure.
Jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że wiele ludów naszej planety rozwinęło taką intuicyjną wiedzę o chorobach. Za przykład mogą służyć Indianie Ameryki Północnej, których wiedza, niestety nie została przekazana późniejszym pokoleniom. Ale również w ostatnich stuleciach praktykowali lekarze, którzy uważali, że powstanie raka zależy od przeżyć losowych. W roku 1701, angielski lekarz Gendron pisze w swojej pracy pt."En-quiries into nature, knowledge and cure of cancer", że rak powstaje poprzez "niezręczność, która powoduje wiele trudu i troski". W przytoczonych przez niego przypadkach zbliżył się bardzo do zależności pomiędzy szokiem konfliktowym, a powstawaniem raka.
Te zależności są jeszcze bardziej wyraźne w pracy dra W.H.Walshe pt. "The Nature and Treatment of Cancer" wydanej w 1846 roku. Wydaje się on nawet rozpoznawać właściwego wyzwalacza przeżycia szokowego (DHS®), w momencie, gdy mówi: "Dużo pisano już o wpływie stanu depresyjnego, albo psychicznego bólu, wywołanego nieoczekiwanymi przeżyciami losowymi, na przenoszenie rakotwórczych substancji. O ile można wierzyć autorom tych prac, mają one wielki wpływ na powstawanie raka. Zostały przeprowadzone przekonywujące obserwacje o wpływie ducha na powstanie tych cierpień. Ja sam miałem do czynienia z przypadkami, w których ta zależność była tak wyraźna, że... wątpienie w nią oznaczałoby przeciwstawianie się rozsądkowi."
Mając na uwadze powyższe wypowiedzi, musimy się poważnie zastanowić, dlaczego możliwe było całkowite wyeliminowanie ze świadomości lekarzy tych rozpoznań, ale nie jest to tematem niniejszej pracy. W 1893 roku, H. Snow w londyńskim Cancer Hospital zbadał systematyczne zależności u 250-ciu ambulatoryjnie i stacjonarnie leczonych pacjentek, cierpiących na raka piersi, albo raka macicy oraz zebrał je w pracy pt. "Cancer and the Cancer Process" i stwierdził, że ponad 200 spośród nich przeżyło przed zachorowaniem ciężki, psychiczny problem. H. Snow wnioskuje na końcu swojej pacy: "Ze wszystkich czynników, mających wpływ na rozwój raka, neurotyczne czynniki okazują się być najsilniejsze; najczęściej występującym czynnikiem jest cierpienie ducha i zaraz za nim wyczerpanie i niedostatek (bieda). Należą one do bezpośrednich przyczyn powstawania raka i mają duży wpływ na dalszy jego rozwój. U chorych psychicznie, albo umysłowo częstotliwość zachorowań na raka jest znacznie mniejsza". W XX wieku zależności te straciły swoje znaczenie i koncentrowano się głównie na praktykowaniu nowych terapii w chirurgii, anastezji, terapii radiologicznej itp. Znamiennym jest fakt, że od momentu ogłoszenia psychoanalizy Freuda, zostało całkowicie pogrzebane znaczenie przeżywanych ciosów losu. Nikt nie mógł, albo nie chciał poddać tych obserwacji poważnym badaniom, dokonanych już przed setkami laty przez mądrych lekarzy. Zadziwia wręcz, prowadzone z uporem maniaka, "uporczywe oddalanie się" od celu.
Już w przeszłości przypuszczano istnienie związku pomiędzy mózgiem, a chorobą nowotworową, ale dziedzina ta nie stanowiła do tej pory tematu badań, chociaż rola niektórych obszarów w mózgu została już odkryta przede mną. Do nich należy np. tzw. homunculus. Przyporządkowuje się do niego motoryczny ośrodek sterowania kory mózgowej w gyrus preacentralis obydwu półkul oraz sensoryczny ośrodek kory mózgowej w gyrus postcentralis, jak również ośrodek wzroku kory mózgowej. Wprawdzie nie wiadomo było, jakie miejsce w ośrodku wzroku koreluje z którym miejscem siatkówki, ale wiadomo było za to, że przy zaburzeniach wzroku po uszkodzeniu siatkówki, dotknięty jest również ośrodek wzroku kory mózgowej. Od dawna jednak przyporządkowuje się motorycznym i sensorycznym ośrodkom kory mózgowej określone narządy, albo ich unerwienie. Wiadomo było na przykład, z którego miejsca w mózgu są sterowane: mięśnie poprzecznie prążkowane prawej nogi, prawej strony grzbietu i prawego muskulus pectoralis major. Wiadomo było również, że wrażliwość skóry związana jest z sensorycznym ośrodkiem kory mózgowej w obydwu półkulach nowego mózgu. Niestety, również ta wiedza poszła w zapomnienie. Z niezrozumiałej przyczyny neurolodzy szukali przyczyn stwardnienia rozsianego wyłącznie w łożysku nowego mózgu, ponieważ było w nim widać (na zdjęciach tomografii komputerowej, albo rezonans magnetyczny) "ogniska demielinizacji", gdzie również znajdowano małe zgrubienia i złogi glejowe, które błędnie traktowano jako przyczynę stwardnienia rozsianego.
Prawdą jest, że pacjenci cierpiący na motoryczny paraliż, często doznają uczucia utraty własnej wartości. Jeżeli są w stanie pogodzić się kiedyś ze swoim upośledzeniem i do tego zakończyć aktywność swojego konfliktu typu "utrata poczucia własnej wartości", albo jego wpływ w jakiś sposób skompensują, to w łożysku nowego mózgu znajduje się wówczas małe glejowe ognisko, jako resztka ośrodka odpowiedzialnego za kości. Jak widać, dotychczas ogólnie przyjęty obraz stwardnienia rozsianego po prostu nigdy nie istniał. Dlatego w Nowej Medycynie nie mówimy dzisiaj o stwardnieniu rozsianym, tylko o motorycznym, albo sensorycznym paraliżu, który możemy dokładnie przyporządkować homunculus w motorycznym i sensorycznym ośrodku sterowania kory mózgowej.
Do tej pory nie było wiadomo np. jaki narząd unerwiony jest przez tylny-sensoryczny ośrodek kory mózgowej. Myślę, że udało mi się go znaleźć: jest nim okostna. Nerwy czuciowe unerwiające okostną, a pierwotnie znajdujące się w nabłonku płaskim błony śluzowej, z biegiem czasu, w miarę utraty swojej funkcji stały się zbyteczne. W 3. i 4. tygodniu życia płodowego widać jeszcze ten nabłonek płaski. Przynależny do niego konflikt (patrz tabela), to konflikt typu "brutalna rozłąka".
Można powiedzieć, że do tej pory znana była tylko część funkcji mózgu oraz jego powiązania z narządami.
Dr Ryke Geerd Hamer