Historia szczepień

Ewa Leimer

Dla lepszego zrozumienia całego oszustwa na temat domniemanej zakażalności przez drobnoustroje, ważne jest, żeby przeciętny człowiek zapoznał się z tymi oficjalnie przemilczanymi faktami, które niełatwo znaleźć w powojennej literaturze medycznej. Wszelkie dyskusje mające na celu obalenie panującego poglądu o infekcjach i szczepionkach można by porównać z  próbowaniem znalezienia odpowiedzi na pytanie (przy wiedzy o tym, że ziemia jest kulą): czy można spaść z płaskiej ziemi, czy też może na granicy jest jakaś siatka, do podtrzymania  ... o czym my tutaj dyskutujemy!

Dyskutujemy na nieistniejący temat! Nie ma żadnych dowodów naukowych (opartych na badaniach przeprowadzonych metodą naukową) potwierdzających szkodliwość drognoustrojów czy  nawet istnienie niektórych z nich (wirusy!)  Panujące dzisiaj w medycynie twierdzenia o "szkodliwości" drobnoustrojów oraz "przydatności" tzw. szczepionek, nie były nigdy zweryfikowane, czy falsyfikowane w oparciu o metodę naukową, dzięki której było możliwe odkrycie przez człowieka wielu znanych praw i reguł natury, wykorzystanych w np. rozwoju techniki...


Pomór, dżuma, ospa
Właściwie, to łatwo jest zrozumieć, że w szczepieniach obecywano sobie znalezienie profilaktyki przeciwko grasującym w przeszłości tzw. pomorom. Nieznano wówczas ani przyczyn konkretnych chorób, ani nie było wiadomo jak im zapobiec. Do tego była prowadzona przeważnie zupełnie błędna “terapia”, co nie tylko bezpośrednią przyczyniało się do zwiększenia ilości zachorowań, ale również do zwiększenia liczby zgonów.
Jako przykład mogą tutaj służyć takie "choroby" jak dżuma i ospa.  Przy dżumie lekarze ostrzegali społeczeństwo przed myciem się, względnie przed kąpielą. A dokładnie brak higieny sprzyjał jeszcze rozprzestrzenianiu się “choroby”. Ospa była błędnie leczona jeszcze w czasach nowożytnych. Chorym  robiono upust krwi, nie otwierano okien, pacjenta zostawiano w gorączce i w potach bez chłodzenia ciała, do pomieszczenia nie wpuszczano świeżego powietrza...

Szczepienia - prastary pomysł
Przypuszczalnie już w cesarstwie rzymskim szczepiono przeciwko ospie.  Indyjscy kapłani bramańscy szczepili w I wieku n.e. podczas mistycznych ceremonii również przeciwko ospie. Ale nie chodziło tutaj nigdy o profilaktykę, tylko zawsze o religijne rytuały.  Około 1300 roku powstał “saleritański poemat” (franc.: saleri), w którym to inokulacja1 ospy opisana jest jako ochrona i zapobieganie.
W 1774 roku angielski farmer Benjamin Jesti z Dorset wprowadził ropę z wykwitu ospy krowy i zainokulował ją pod skórę członków swojej rodziny. W Niemczech próbowano to robić w tym samym czasie w społeczeństwie.
To, że Jenner okrzyczano, jak to dzisiaj nazywamy, “ojcem szczepionek”,  nie odpowiada prawdzie. Trafniejszym i odpowiadającym prawdzie określeniem byłoby “komercjalny ojciec”, gdyż Jenner zarobił na swoich szczepionkach miliony i  przemysłowi farmaceutycznemu wskazał drogę w złotą przyszłość.

Szczepienia - stary przesąd, który panuje do dzisiaj
Nasza dzisiajsza, nowoczesna medycyna łącznie z jej wiarą w szczepionki opiera się na doświadczeniach, względnie eksperymentach pionierów szczepionkowych takich jak Jenner, Koch i Pasteur.  Ale jak spojrzymy do "starszej" literatury medycznej, to “rusztowanie opierające się na tej wierze“ zacznie się chwiać, względnie zacznie tracić blask.
Jeżeli przyjżymy się bliżej jak wyglądało to szczepienie “przeciwko ospie”, to zobaczymy wiele nieścisłości, które zostały najwyraźniej zatuszowane w przeciągu ostatnich setkek lat.
W swoim pierwszym opublikowanym sprawozdaniu z 1798 roku Edward Jenner mówił  o 23 przypadkach, które miały potwierdzić słuszność jego teorii o szczepionce przeciwko krowiance. 14 osób z tej grupy podobno były już chore na ospę i później, mimo kontaktu z osobami chorymi na ospę, pozostały zdrowe. Wszystkie te osoby nie były szczepione.
Fakt, że 5-letni chłopiec John Baker zmarł kilka dni po szczepieniu, nie został wymieniony przez Jennera w sprawozdaniu ani jednym słowem. Dopiero w swojej drugiej publikacji z roku 1799 wspomina o tym, ale też tylko na marginesie.  Właściwie to możnaby dopuścić tylko 4 przypadki. W nich Jenner zawarł  opisane w kilku słowach reakcje, które wystąpiły po szczepieniu, nie podał nawet daty szczepienia czy wieku osoby szczepionej.
Wszystkie te 4 przypadki, które możnaby potraktować jako "prawdziwy materiał" dowodowy, zaszczepił na kilka tygodni przed zredagowanem swej pracy “Inquiry”. Oznacza to, że po szczepieniu nie miał  wogóle żadnego czasu do obserwacji,  nie było wiadomo czy po zaszczepieniu ochrona w ogóle istniała i jeżeli tak, to jak ona wyglądała (E. Jenner, Inquiry into the Cause and Effects of the Variolae Vaccinae, a Disease Known by the Name of Cow Pox, 1798).
Poza tym Jenner nigdy nie zakładał, że szczepionka może chronić całe życie przed chorobą, gdyż dobrze wiedział, że człowiek może zachorować na ospę kilka razy i o tym sam z resztą pisał.
Nasza nauka i dzisiejsza, nowoczesna medycyna z całym swoim przemysłem farmakologicznym opierają swoją wiarę w szczepieniach przeciwko ospie na bardzo chwiejnym fundamecie w postaci 4 przypadków i na podstawie tego nie udowodnionego założenia od 200 lat szczepią całą ludzkość.

Louis Pasteur i wścieklizna
Ale jak zajmiemy się inną ikoną z  historii szczepień, a mianowicie Louisem Pasterurem, to zobaczymy, że jest o wiele gorzej.
W czasach, w których żył Pasteur, było bardzo dużo bezdomnych psów. Wiele z nich miało objawy tzw. wścieklizny. Pasteur przywiązywał takie psy do bala i zbierał z nich ślinę dla swoich eksperymentów. Wychodził mianowicie z założenia - nasza medycyna robi to do dnia dzisiejszego - że bakcyl wścieklizny musi znajdować się w ślinie takiego psa. Tylko, że nigdy nie zostało tam udowodnione jego istnienie. Jedyne zwierzę, które ma truciznę w ślinie, względnie w paszczy, to wąż.  Weterynarze potwierdzają również, że w ślinie zwierzęcia z objawami wścieklizny nie można znaleźć  drobnoustrojów wścieklizny oraz nie można ich również wyhodować w labolatorium.
Ślinę takiego "chorego" psa dodał do miski z bulionem. Ponieważ po upływie kilku tygodni nie widać było żadnych zmian w tej zupie  (oprócz powstania jadu trupiego, co w takich warunkch jest jasne jak słońce)- wyciągnął wniosek, że drobnoustrój wścieklizny musi być nadzwyczaj mały. Nazywa go "wirusem".
Podczas swoich eksperymentów Pasteur filtruje tę zupę z jadem trupim przy pomocy "bardzo drobnych filtrów" (twierdził, że po przefiltrowaniu pozostają tylko te małe drobnoustroje, 1000 razy mniejsze od bakterii), po czym płyn z tym przefiltrowanym jadem wstrzykuje do mózgu psa, który przywiązany  jest do pala. Ilość wtrzykiwanego płynu wynosi 1/3 objętości mózgu psa. Naturalnie pies dostaje drgawek, pianę na pysku, szczeka.... i zdycha.
To był wystarczający dowód na "zarażenie wścieklizną".  W ten sposów "wirus", co po łacinie oznacza po prostu "trucizna", wszedł do nomenklatury medycznej i do dzisiaj jest w takim rozumieniu używany.
Z wysuszonego szpilu kostnego psów z objawami wścieklizny sporządził szczepionkę, którą również wstrzykiwał psom. Aby sprawdzić skuteczność działania szczepionki  doprowadzał do tego, że zarówno zaszczepione, jak i niezaszczepione psy były zagryzane na śmierć, przez doggi z objawami wścieklizny. Ogłuszające wycie, tych biednych, zadręczanych na śmierć zwierząt, słychać było naturalnie w okolicy i obrońcy zwierząt zarzucali mu bezsensowne znęcanie się nad  zwierzętami i sadyzm. To z pewnością było prawdą.  Jego labolatorium nazywane było katownią, a on sam nazywany katem niewinnych zwierząt... W końcu musiał razem ze swoimi zwierzętami przeprowadzić się ... państwo francuskie dało mu w St. Cloud willę do dyspozycji, niegdyś należącą do Napoleona III, oraz przynależny  do niej majątek. Tutaj mógł bez przeszkód dalej przeprowadzać  swoje eksperymenty na psach. Pasteur uważał siebie za wielkiego przyjaciela psów. Trudno jest zrozumieć, że przyjaciel psów może przeprowadzać takie eksperymenty na swoich przyjacielach.
Nie tylko Pasteur, również jego żona miała szczególny stosunek do psów. W jednym z jej listów do córki czytamy: “Twój ojciec przyniósł właśnie nowinę z laboratorium. Po 19 dniach inkubacji, zdechł dzisiejszej nocy pies zaszczepiony przeciwko wściekliźnie, któremu już jakiś czas temu przeprowadzono trepanację. Choroba pojawiła się po 14 dniach. Od tego psa pobrano dzisiaj rano masę mózgową i wstrzyknięto ją do mózgu innego psa. Trepanację tą Roux przeprowadził z niezwykłą precyzją. Z tego wynika, że możemy mieć teraz tyle psów chorych na wściekliznę, ile tylko chcemy i że dalsze eksperymenty będą niezmiernie ciekawe” (Winkle S. Kulturgeschichte der Seuchen, Komet 1997).
Sam Pasteur twierdził, że człowiekowi należy wstrzykiwać tak długo szczepionkę, aż jego organizm zacznie sam tworzyć przeciwciała, zanim zakończy się wędrowanie “wirusa z ulicy” z miejsca, w którym dostał się do organizmu (dzikiego wirusa) do mózgu. Według niego szczepionka przeciwko wściekliźnie powinna umożliwić “osiodłanie szybszego konia”. "Wirus królika” miał wyprzedzić "wirusa psiego”.Dlatego w późniejszych eksperymentach  używał królików. Przypuszczalnie z tego powodu, że króliki są szybsze od psów, według logiki Pasteura ,wirus królika powinien być szybszy jak wirus psa. I to nazywa się nauką! Na tej podstawie opierają się dzisiejsze szczepienia przeciwko wściekliźnie!
Dnia 6. lipca 1885 roku przyjechała do Pasteura z Alzacji matka ze swoim 9-letnim synem Józefem Meister. Chłopiec ten 14 godzin przedtem został pogryziony w 14 miejscach przez psa “chorego na wściekliznę”. Po konsultacji ze swoimi paryskimi lekarzami Pasteur zdecydował się zaszczepić tego chłopca (według kronikarzy z “ciężkim sercem”) .
Pasteur szczepił chłopca zawiesiną z - suszonego przez 14 dni - szpiku kostnego królika. Kolejno, w coraz mniejszych odstępach czasu zostały użyte  dalsze różne suche rodzaje szpiku. Szczepionka była powoli wstrzykiwana pod brzuch, przy czym codziennie zmieniano stronę: raz po lewej raz po prawej.
Leczenie trwało 3 tygodnie i chłopiec “pozostał zdrowy”. W notatkach Pasteura nie jest napisane, że Pasteur wyleczył chłopca, tylko że “pozostał zdrowy”.
Pasteur stał się sławny  na podstawie tylko tego jedego, jedynego przypadku, a szczepionka przeciwko wściekliźnie została włączona do programu szczepień i jej działanie do dzisiaj pozostaje niewyjaśnione...
Apropos: Medycyna szkolna nie zadała sobie nigdy pytania, jak chemik mógł zdiagnozować, że pies jest chory na wściekliznę.
Dlaczego ówczesna nauka i z nią cała Francja świętowała Pasteura jako bohatera narodowego, ma nie tyle do czynienia ze szczepionką przeciwko wściekliźnie, jak z faktem, że Robert Koch 1882 roku odkrył “zarazek gruźlicy”.
Aby to zrozumieć, trzeba trochę cofnąć się w historii.
Francja i Niemcy prowadziły między sobą wiele wojen i państwa te nie ukrywały, że wzajemnie się nie lubią. Jak tylko jedno z nich (wszystko jedno w jakiej dziedzinie) coś osiągnęło, to w “przeciwniku” powstawał nacisk konkurencyjny i to drugie państwo musiało szybko “nadgonić”. To było najprawdopodobniej prawdziwym powodem, dlaczego Pasteur, po ukazaniu tylko jednego “udanego” przypadku po zaszczepieniu “przeciwko wściekliźnie” od razu zdobył sławę: nauka uległa naciskowi politycznemu. Mechanizm ten do dzisiaj "wspaniale" funkcjonuje. Pierwsze króliki doświadczalne i wąglik
Podobnie było z wąglikiem. Przy okazji można wspomnieć, że powiedzenie  “królik doświadczalny” pochodzi z czasów, kiedy to profesor Delafond, dyrektor szkoły weterynaryjnej w Paryżu, podczas eksperymentów w 1856 roku, “infekował” wąglikikiem  króliki.
W 1867 roku Robert Koch opisał “wąglika” i opublikował swoje tzw. postulaty Kocha, według których długo prowadzona była procedura wyodrębniania drobnoustrojów. 
Robert Koch wygrał wyścig ze swoją “teorią zakażeń” z “teorią pleomorfismu”, (Polimorfizm, wielopostaciowość - pleomorfizm, zjawisko polegające na wykształcaniu zróżnicowanych pod względem morfologicznym form w cyklu życiowym).
Dzisiaj może każdy laik sam sprawdzić pod mikroskopem, że Koch i Pasteur nie mieli racji odnośnie bakterii.  Ale ponieważ głoszone przez nich teorie sterowane i forsowane były przez politkę Niemiec i Francji, "przebiła się" ona w formie dogmatu i do dzisiaj panuje w medycynie akademickiej.
Podstawy do tej teorii o zakażeniach w organiźmie zwierzęcym dostarczyły następujące eksperymenty Pasteura, które przeszły do historii: 
w oparciu o postulaty Kocha Pasteur próbował zarazić laseczką wąglika różne rodzaje zwierząt.  Aby uzyskać wyniki, jakie sobie życzył, pomagał sobie w następujący sposób:

  • Bakcyle wąglika rozmnażają się najlepiej w temperaturze 37°C, w związku z tym, zwierzęta które mają inną temperaturę ciała są przed nim automatycznie chronione. A więc chłodził gołębie do temperatury 37°C  ...
  • Jak wiemy z Pracy Geisona, Pasteur był mistrzem w fałszowaniu swoich wyników badań. Ale to wogóle nie przeszkadza światu nauki, w dalszym ciągu trzymać go na piadestale (Geison G., The private Science of Louis Pasteur)
  • Szczepił owce przeciwko wąglikowi szczepionką, którą hodował w myszach i w świnkach morskich. Przypuszczalnie dlatego, że myszy i świnki morskie szybciej biegają jak owce (!). We Francji badania jego były przerywane na dłuższe okresy, ponieważ rolnicy sprzeciwiali się oddawać jemu do dyspozyji swoje owce, gdyż wszystkie zwierzęta u Pasteura zdychały w wielkich cierpieniach.

Paster stał się sławny dzięki wspaniałemu spektaktowi z dnia 31 maja 1881 roku, w którym to wielu widzom, żuralistom i wyterynarzom przedstawił “z wielkim wyczuciem dla teatralizmu, używając patetycznych póz” swoje szczepienia przeciwko wąglikowi.
Dostarczono mu 48 owiec do Pouilly-le-Fort i Pasteur zaszczepił tam połowę z nich. Po 14 dniach spektakl został powtórzony. Po następnych 14 dniach były wszystkie zwierzęta “zakażone” wąglikiem. I popatrzcie, z tych niezaszczepionych następnego dnia tylko dwie owce żyły , podczas, gdy zaszczepione żyły i czuły się jak najlepiej.  W prasie huczało i w przeciągu roku po tym wydarzeniu w okolicy zostało zaszczepionych jeszcze 80 000 owiec. Wszyscy zadawali sobie słusznie pytanie: co znajdowało się w tej szczepionce. Nie wiedział tego ani jeden z jego asystentów Roux, Chamberland oder Thuillier. Tylko Pasteur znał jej skład....
Sława Pasteura dotarła aż do Rosji. Ilja Metschnikow, kierownik Bakteriologicznego Instytutu w Odessie, przyjechał w 1887 roku do Paryża po materiał szczepionkowy dla rosyjskich owiec.
Ponieważ Metschnikow wierzył w działanie tego materiału, w Rosji wyglądało to inaczej jak we Francji:  już po pierwszym szczepieniu z 4412 owiec zdechło 3549. Metschnikow musiał w popłuchu opuszczać Rosję, aby uniknąć zlinczowania przez rosyjskich chłopów. (Zeiss H., Fortschr Med 7 (1889) 100-101).

Ta krótka historia szczepionek ukazuje wystarczająco wyraźnie brak naukowych podstaw, na których podobno opierają się forsowane do dzisiaj szczepionki. Wszystkie przeprowadzane dzisiaj szczepienia wyszły ze “szkoły Pasteura, Kocha i innych zwolenników teorii zakażeń” i opierają się na niejaznych, przy pomocy metod naukowych nieudowodnionych, czy wręcz sfałszowanych, eksperymentach... 
autor Anita Petek-Dimmer (tłum. Ewa Leimer)


1 - Inokulacja, łac. inoculare – wprowadzenie do danego ustroju patogenu w postaci wirusa, bakterii, grzyba lub pasożyta.